Komentarze: 1
Tja... Mamy 19 listopada, więc można śmiało powiedzieć, że studiuję już ponad półtora miesiąca... Jest się czym chwalić, nie ma co...
Nuda - to główny powód, dla którego powróciłam do blogowania. Studenckie życie nie jest aż tak interesujące, jak mogłoby się wydawać.
Tęsknię... przeokropnie. Chociaż widzieliśmy się wczoraj, i przedwczoraj, i jeszcze w piątek... Ale nie umiem się odnaleźć w tym mieście bez Ciebie, mimo, że wracam do domu na weekendy i spędzamy ze sobą mnóstwo czasu.
Źle mi zwłaszcza w niedziele, na krótko przed rozstaniem. Heh... banalne.
Czasem myślę, że to szaleństwo, ta Miłość. Że wpadłam jak śliwka w kompot, że pokochałam tak, jak jeszcze nikogo nigdy...
Ostatnio często myślę o tym, żeby wyprowadzić się stąd i postawić na codzienne dojazdy na uczelnię. Zresztą, już się przyzwyczaiłam do tych poniedziałkowych pobudek o piątej, do odsypania w pociągu... Hm, to też ma swój urok... I może nawet wyszłoby taniej... Ale muszę to jeszcze dokładnie przeanalizować, rozważyć wszystkie za i przeciw.
Aha, zmieniłam hobby. Już nie lubię stać w kolejce do dziekanatu. Wolę obsługiwać samoobsługowe ksero! Dziś nawet nauczyłam się zmniejszać format kopii, hyhy.